dodano: 2020-06-25 15:19 | aktualizacja:
2020-09-07 13:49
autor: Inż. Daniel Szenk |
źródło: SAT Kurier 5-6/2020
Na początku XVI wieku Krzysztof Kolumb, kiedy dotarł do wybrzeża tego kraju, podobno powiedział: „la costa rica”, co w tłumaczeniu oznacza bogate wybrzeże. I rzeczywiście śmiało można stwierdzić, że odpowiada to pierwszemu wrażeniu, jakie robi na nas Kostaryka, często porównywana w turystycznych folderach do raju.
Prosimy o wyłączenie blokowania reklam i odświeżenie strony.
Wystarczy zacytować kilka reklam zachęcających do odwiedzenia Kostaryki: „Zielony raj w Ameryce Środkowej, kraina ticos i kwezala, zachwyca krajobrazami drzemiących wulkanów, dziką przyrodą i tropikalnymi plażami”; „Szczęśliwy kraj – notowania Happiness Index umieszczają Kostarykę w czołówce najszczęśliwszych krajów świata!”; „Przyroda, jakiej nigdy nie było dane Wam zobaczyć”.
Kostaryka (w oryginale: Costa Rica) jest krajem położonym w Ameryce Środkowej, graniczącym z Panamą od południa i Nikaraguą z północy. Od wschodu, podobnie jak w krajach sąsiadujących, mamy lagunowe wybrzeże Morza Karaibskiego połączone z Oceanem Atlantyckim, a wybrzeże zachodnie stanowi Ocean Spokojny. Powierzchnia tego kraju wynosi 51,1 tys. km2, czyli nieco mniej niż województwo mazowieckie i łódzkie razem.
Przez środek wyżynno-górzystego, aktywnego sejsmicznie kraju biegną trzy pasma górskie: Cordillera de Guanacaste, Cordillera Central oraz Cordillera de Talamanca z wieloma wulkanami. Skatalogowanych jest ponad 100, w tym 7 nadal czynnych, a wśród nich najwyższy – Irazú (3432 m n.p.m.) oraz najbardziej aktywny Arenal (1633 m n.p.m.), oba będące celem wycieczek oferowanych przez biura turystyczne.
Klimat Kostaryki dzieli się na dwa sezony: mokry i deszczowy – zimowy (czas naszej wiosny, lata i jesieni), oraz suchy – trwający od końca listopada do kwietnia.
Odległość pomiędzy wybrzeżami w prostej linii wynosi zaledwie około 150 km, ale na tej przestrzeni wyrastają ogromne góry, wśród których jest najwyższy szczyt Kostaryki i Ameryki Środkowej Cerro Chirripó (3820 m n.p.m.).
Narodowe motto-pozdrowienie – „Pura Vida” oznacza czyste życie. W tych słowach kryje się: pyszna, zdrowa i świeża żywność, soczyste, tropikalne owoce, wspaniała pogoda, mili, pogodni i przyjaźnie nastawieni ludzie (ticos), dla których biali przyjezdni to gringos.
Kostaryka to kraj zielonych deszczowych lasów, gór, wulkanów, gorących źródeł, rzek i wodospadów oraz nieskazitelnie czystych plaż, których piasek powstał z drobno na pył zmielonych przez fale oceanu białych muszli i koralowców.
Do Kostaryki można się dostać z niektórych miast Europy Zachodniej drogą lotniczą. Nasze biura turystyczne nie posiadają jeszcze tego kierunku w swoich ofertach, ale wydaje się to być tylko kwestią czasu.
Można też dojechać od strony Panamy bądź Nikaragui. W moim przypadku był to lot z Tampy na Florydzie liniami American do San Jose, gdzie czekał już na nas wcześniej zarezerwowany hotel w samym środku stolicy. Stąd też mieliśmy centrum wypadowe do zwiedzania miasta i jednodniowych wycieczek w kierunku wulkanów, deszczowych lasów i na plaże.
Najlepszym czasem na zwiedzanie Kostaryki jest pora sucha. Nasz pobyt trwał do końca stycznia i zbiegał się z końcem dwumiesięcznych wakacji dla szkolnej młodzieży, co dało się zauważyć w wielu sklepach oferujących ubranka, podręczniki i szkolne wyprawki na nowy rok szkolny.
SAN JOSE
Stolica Kostaryki jest dużym miastem liczącym ponad 340 tys. mieszkańców, w którym mieszają się bardzo ciekawe architektonicznie budynki z czasów kolonialnych (z najwspanialszym wśród nich Teatrem Narodowym) ze współczesnymi nowoczesnymi budowlami, do których można zaliczyć budynek Muzeum Jadeitu, budynek sądu czy Hotel Holiday Inn.
Generalnie zabudowa miasta jednak nie jest wysoka. Należy pamiętać, że są to tereny aktywne sejsmicznie i trzęsienia ziemi nie należą tu do rzadkości.
Ulice San Jose rozmieszczone są w kształcie kratownicy. Centralna Avenida przecina miasto w połowie, a w kierunkach północnym i południowym oddalają się równoległe do niej kolejne avenidy (na północ – parzyste, nieparzyste w kierunku południowym).
Analogicznie prostopadle do Central Avenida mamy Calle Central z równoległymi odchodzącymi od niej na zachód parzystymi i nieparzystymi w kierunku wschodnim ulicami (calles). Wąskie ulice bardzo często są jednokierunkowe, co z pewnością pozwala nieco udrożnić bardzo zakorkowane w godzinach szczytu miasto. Ogromna, przeważająca większość wszystkich aut poruszających się po tym kraju to samochody japońskich marek, tylko czasami da się zauważyć pojazdy koreańskie.
Avenida Central jest deptakiem z licznymi sklepami, restauracjami i przewijającymi się po nich tłumami ludzi, z okrzykami sprzedawców reklamujących swoje sklepy i zapraszających przechodniów do ich odwiedzenia. Gdzieniegdzie uliczni artyści grają na marimbach (instrumenty podobne do ksylofonu zbudowane z deseczek z drewna palisandrowego), a narodowe rytmy Punto Guanacasteco sprawiają, że chciałoby się podskakiwać i tańczyć.
Ciekawym zjawiskiem (niespotykanym już w Polsce) są uliczne telefony z minionej epoki w kontraście z nowoczesnymi audiowizualnymi słupami reklamowymi, wyposażonymi w kamery i gniazda USB, do których w celu doładowania baterii można podłączyć swój telefon czy tablet. Tych z kolei w Polsce jeszcze nie widziałem.