Prosimy o wyłączenie blokowania reklam i odświeżenie strony.
Jednak cofnijmy się kilka lat...
Na początku był analog i jedynie słuszne 2-3 kanały na czarno-białym telewizorze. Potem było już tylko kolorowo: czarno-białe „baniaki” zostały zastąpiły przez kolorowe, potem coraz większe aż do 32 cali. Następnie to już płaska plazma, LED-y, OLED-y aż do QLED-ów i ULED-ów. A do tego dochodzą teraz telewizory sterowane AI - sztuczną inteligencją, poprawiające obraz i dźwięk, itd. To część techniczna od strony obrazu, ale to zawartość - tzw. kontent, jest najważniejszą częścią telewizji, bo widz nie zawsze zdaje sprawę, jak technicznie to ogląda.
Linearna telewizja w pewnym sensie sama się wykańcza!
Platformy OTT były rozwiązaniem dla wszystkich, którzy zastanawiali się zaprzestaniem płacenia zbyt dużej kwoty za abonamenty u różnych dostawców usług platform DTH i kablówek, tym bardziej, że ta oferta jest wtedy mocno rozproszona pod względem filmów, seriali czy sportu, ze względu na posiadane prawa lub własną produkcję.
Platformy OTT były dla młodych, żyjących szybciej i inaczej niż starsza część społeczeństwa przyzwyczajona do 10 liniowych stacji.
OTT to coś dla wszystkich, którzy byli zmęczeni oglądaniem powtarzających się reklam przez 12 minut na kanałach linearnych w oczekiwaniu na aktualnie nadawany film lub serial. Aż dziwne, że ani nadawcy kanałów, ani reklamodawcy nie zdają sobie sprawy, że tracą widzów, a więc odbiorców reklam. Widz czasami pójdzie zrobić herbatkę, ale czasami przełączy na coś innego, także na ofertę VOD lub OTT i już raczej nie wróci.
Za to streaming był cudowny - zero reklam - proszę bardzo za niewielką opłatą (przynajmniej na początku w promocji i... w ramach uzależniania się) można było oglądać przez wiele dni treści na różnych urządzeniach i dzielić się nimi z rodziną i znajomymi. Do tego także oferta w 4K w streamingu, bez robienia widzów w konia na jakości w SD czy słabym HD - to kolejna porażka kanałów linearnych. Ale
streaming też może się znudzić po jakimś czasie!
A co to będzie w 2024 roku?
C'est la vie, czyli takie jest życie, ale też marzenie!
Zachwyt streamingiem zapoczątkowany przez Netflixa szybko przeminął. Jeśli początkowa koncepcja platform streamingowych była całkiem fajna, to aktualnie widać dopiero ich ograniczenia (słaby Internet lub jego brak zostawia widza z niczym) i wady (brak urozmaicenia treści widoczna po 1-2 latach oglądania), a stało się to teraz, gdy operatorzy przedkładają rentowność nad ilość oferowanych treści.
I tak przejechało się kilka platform streamingowych, np. Viaplay.
Niektóre z nich myśląc, że jeśli będą oferować dużo treści (np. nadmiar drogich praw sportowych w Viaplay), to pozyskają dużo subskrybentów, a potem tylko podniosą opłaty i będą rentowni. Niestety ten patent już przestał się sprawdzać, bo przez różne kryzysy, wojny i trudności widzowie zaczęli masowo ograniczać liczbę platform. Nieco inaczej, ale poniekąd podobnie się dzieje z CANAL+ online, gdzie sztucznie się przesuwa ofertę tylko do OTT (transmisje sportowe, seriale), a na kanałach liniowych CANAL+, włącznie z kanałem w 4K Ultra HD (nazywa się je premium!), są starocie i powtórki, a abonenci płacą jak za woły. Ten sposób uzależniania też nie zadziałał.
Zostały czy też zostaną więc te najmocniejsze OTT (Netflix, Disney+, Polsat Box Go) z dodatkowym uzupełnieniem o bezpłatną ofertę (DVB-T2) lub coś prepaid (to jest specjalnie ograniczane), albo korzystanie z oferty TV, którą dostarcza operator kablowy lub komórkowy (Orange, Play, T-Mobile) razem z Internetem.
A w tym wszystkim widzowie mają lekkie poczucie
„déjà vu”:
mnożenie ofert (teraz także z reklamą!),
łączenie platform, wzrost cen... krótko mówiąc, zaproponowano widzom powrót do punktu wyjścia:
„eh, nie ma co oglądać”, czyli znudzenie nadmiarem oferty, a ceny poszybowały.
Przykładem tego, co może się stać w Polsce, są Stany Zjednoczone, które zawsze są interesującym barometrem.
Tam jako pierwsza opcja jest fuzja, czyli łączenie biznesów, np. płatnych platform DTH, kablówek, itd. W Polsce nadal jest nadmiar płatnych platform i sieci, a tych streamingowych też trudno zliczyć.
W USA po rezygnacji z abonamentu telewizji kablowej amerykańskie gospodarstwa domowe coraz częściej ograniczają abonament na streaming. Według „Wall Street Journal” około 25 proc. amerykańskich abonentów głównych usług, takich jak Netflix, Hulu i Disney+, zrezygnowała z co najmniej 3 z nich w ciągu ostatnich 2 lat w porównaniu z 10 proc. w poprzednich 2 latach. To dowód na to, że nadchodzi zmiana. Najbliższe kilka miesięcy powinno oświetlić nam drogę... dalszego rozwoju telewizji płatnej.
Najprawdopodobniej nastąpi jakaś optymalizacja, czyli wykorzystanie wielu źródeł sygnału.
Materiał chroniony prawem
autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy.