Choć z ogromnym utęsknieniem wracam myślami do wszystkich moich górskich wypraw, to z największym sentymentem wspominam wędrówki na szczyty alpejskie. Długie godziny obcowania z nieskażoną przyrodą, w głębokiej ciszy i odosobnieniu, z aparatem fotograficznym w dłoni i głową pełną nowych pomysłów. Nie zamieniłabym tego za nic w świecie. Wędrówka na Seckauer Zinken była jedną z kilku podczas mojej czerwcowej wyprawy w austriackie Alpy. Zapraszam w góry!
Prosimy o wyłączenie blokowania reklam i odświeżenie strony.
Co ciekawe z Seckauer Zinken udało mi się wypatrzeć szczyt Großer Bösenstein, oddalony o około 27 km na północny zachód, na którym byłam poprzedniego dnia. Natomiast na południowym zachodzie zaobserwowałam Zirbitzkogel - najwyższy szczyt Alp Seetalskich, który zdobyłam dwa dni wcześniej. Znajduje się on w odległości około 33 km od Seckauer Zinken.
Po drodze na Seckauer Zinken nie spotkałam żadnego turysty, ale już na szczycie miałam okazję poznać dwóch sympatycznych Austriaków - ojca i syna, którzy - jak wynikło z rozmowy - mieszkali w okolicy. To właśnie oni uświadomili mnie, jak dokładnie brzmi i jak zapisuje się tradycyjne w tamtejszym regionie pozdrowienie „Griaß di”. Napotkani turyści wyglądali na bardzo szczęśliwych - wylegiwali się w słońcu, prowadząc luźną pogawędkę, popijając orzeźwiające piwko i zaciągając się dymem papierosowym. Zarażali pogodą ducha i życzliwym usposobieniem.
Rzadko kiedy zdarza mi się wracać dokładnie tą samą trasą - raczej staram się szukać alternatywy. Tak było i tym razem. Na drogę powrotną pod Untere Bodenhütte wybrałam szlak wiodący najpierw południowymi zboczami Seckauer Zinken, a następnie przez pominięty wcześniej Hämmerkogel. Dopiero ostatni fragment trasy pokonałam już tą samą ścieżką.
Zejście z Seckauer Zinken jego południowymi stokami należało do bardzo ujmujących. Wokół mnie roztaczała się rozległa wysokogórska łąka, a im dalej kierowałam się na wschód, tym moim oczom ukazywało się coraz to więcej urokliwych miejsc i obiektów. Jedną z tych wspaniałości było jezioro Goldlacke w nietypowym kształcie serca. Inną - koziorożce alpejskie, które wspinały się po zboczach masywu, niezbyt przejmując się widokiem człowieka, a wręcz przyglądając się z zaciekawieniem tej dwunożnej istocie.
Zarówno zejście z Seckauer Zinken pod Goldlacke, jak i późniejsze wejście na zbocza Hämmerkogel są dość strome. Na szczęście szlak w wielu miejscach trawersuje, co znacznie ułatwia wędrówkę.