Prosimy o wyłączenie blokowania reklam i odświeżenie strony.
Klay Thompson nie pomógł
Golden State Warriors. W weekend obrońcy tytuły przegrali trzeci mecz z
Toronto Raptors i po czterech meczach przegrywają z kanadyjską drużyną 1:3. W historii finałów tylko jeden zespół potrafił wyjść z takiego stanu. Było to Cleveland Cavaliers, które w 2016 roku mimo takiej straty pokonali... Golden State Warriors.
Na ratunek Durant?
Skoro udało się Cavaliers to dlaczego nie miałoby się udać Warriors? Przede wszystkim mistrzom NBA brakuje
Kevina Duranta. Klubowi lekarze robią wszystko, aby Durant zagrał w finałowym meczu nr 5. W niedzielę po raz pierwszy trenował z zespołem. Przypomnijmy - Durant od miesiąca walczy z kontuzją łydki. Przed urazem dwukrotny mistrz NBA rzucał średnio 35 punktów na mecz. Czy wróci na piąty mecz i pomoże drużynie? Dowiemy się zapewne tuż przed rozpoczęciem meczu. Meczu, który może być ostatnim w tym sezonie najlepszej koszykarskiej ligi świata.
Scotiabank Arena w Toronto może być areną zakończenia ery Golden State Warriors na parkietach NBA. Trzykrotnie mistrzowska w ostatnich czterech sezonach drużyna z północy Kalifornii przegrywa w finałach NBA aż 1:3, a piąte spotkanie będzie rozgrywane w Kanadzie. Co jest przyczyną tak niekorzystnego wyniku dla obrońców tytułu? Po pierwsze, nie mają gracza, który zapewniał im dwa prymaty w latach 2017-2018, czyli Kevina Duranta. Po drugie, Toronto Raptors to jest naprawdę wielki zespół
- powiedział Wojciech Michałowicz, dziennikarz sportowy nc+.
Toronto Raptors pierwszy raz od powstania klubu w 1995 roku awansowali do finału NBA. Od mistrzostwa dzieli ich zaledwie jeden mecz. Transmisja piątego spotkania w nocy z poniedziałku na wtorek od godz. 3:00 w Canal+ Sport.
10/11 czerwca (poniedziałek/wtorek)
3:00
5. mecz finałowy NBA: Toronto Raptors - Golden State Warriors, Canal+ Sport
Komentarz: Wojciech Michałowicz, Michał Łopaciński
Materiał chroniony prawem
autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy.