Filipiny to dla Polaków bardzo egzotyczny i odległy kraj. Dla jednych to istny raj na ziemi, a inni będą się go bać, bo bieda, malaria, denga, trzęsienia ziemi i tajfuny - zbyt dużo nieszczęść na raz. Tu krótki opis wyprawy na Filipiny, a szczególnie na wyspy Bohol i Panglao. Dostać się tam trzeba samolotem przez stolicę Manilę i Cebu, ale te miejscowości lepiej omijać szerokim łukiem. Promy pływają na Bohol, o której mówi się, że ta wyspa to Filipiny w pigułce.
Prosimy o wyłączenie blokowania reklam i odświeżenie strony.
Jednym z ciekawszych miejsc wyspy Bohol są Czekoladowe Wzgórza (Chocolate Hills), które uznawane są za cud natury. Wzgórza o wysokości od 30 m do 100 m - a jest ich aż 1268 - wznoszą się ciasno, jedno obok drugiego, zupełnie jak stogi siana na łące.
Znajdują się mniej więcej w centralnej części wyspy, koło miasteczka Carmen. Nazwa nie pochodzi jednak od plantacji kakaowca, a od czekoladowej barwy wzgórz, jaką przybierają w porze suchej. Jednak nawet, gdy pokryte są zielenią, warto zobaczyć ten niezwykły widok. Tamtejsza legenda głosi, że w tej okolicy dwóch olbrzymów starło się ze sobą, obrzucając się kamieniami, które upadły na ziemię. Gdy obaj się już zmęczyli, pogodzili się i opuścili wyspę, a wzgórza zostały.
Oprócz wzgórz, kompleksowe wycieczki zawierają także zwiedzanie licznych kościołów - to kraj bardzo katolicki (81 proc. Filipińczyków to katolicy) - wybudowanych przez Hiszpanów za czasów konkwistadorów.