Do tego muzułmańskiego kraju, leżącego w północnej Afryce, po czerwcowym zamachu na plaży w Tunezji leciałem z obawą, czy i ten kraj nie stanie się obiektem ataków terrorystycznych tzw. fanatyków religijnych. Z informacji, które zebrałem przed wylotem, wynikało, że to jedno z ostatnich państw w północnej Afryce, po którym można podróżować w miarę bezpiecznie. Dodatkowo tłumaczyłem sobie, że teraz już chyba nigdzie nie jest bezpiecznie, a bez ryzyka towarzyszącego każdej podróży nasze poznawanie świata paraliżowane wiecznym strachem ograniczałoby się do oglądania programów podróżniczych w telewizji.
Prosimy o wyłączenie blokowania reklam i odświeżenie strony.
Bezpośredni lot z Polski do Agadiru trwa niecałe 5 godzin. Lotnisko w Agadirze, oddalone od centrum miasta o kilkadziesiąt kilometrów, obsługuje rocznie ponad 3 miliony pasażerów spragnionych wypoczynku w tym największym, marokańskim kurorcie, ale w okresie wakacji nie ma na nim tłoku. W Polsce nie trzeba martwić się o wizę, bo obywatele RP przybywający do Maroka na okres do 90 dni nie muszą jej mieć. Na lotnisku przy odprawie do paszportu wbijana jest jedynie pieczęć z datą przybycia i specjalny numer, o który proszą nas we wszystkich hotelach przy meldowaniu się. Zanim dostaniemy klucz do pokoju, wszędzie jesteśmy proszeni o wypełnienie tzw. fiszki, w której trzeba podać nie tylko podstawowe dane osobowe, ale także cel podróży oraz wykonywany przez nas zawód. Takie same fiszki wypełniamy także na lotnisku przy przylocie i wylocie. Nic dziwnego, że w pewnym momencie miałem już tego dość.
Agadir – największy kurort turystyczny w Maroko
Miasto Agadir, położone nad Oceanem Atlantyckim, to nie tylko miejsce wspaniałego, letniego wypoczynku, ale także doskonała baza wypadowa dla zwiedzania przede wszystkim południowej i środkowej części Maroka. Leżące w zatoczce i osłonięte od północy pasmem górskim, należącym do zachodniej części Atlasu Wysokiego, charakteryzuje się bardzo łagodnym klimatem, zupełnie innym niż w głębi lądu, który mnie osobiście nie przypadł do gustu.
Zbyt mocno przypomina klimat naszego polskiego wybrzeża z chłodnymi nocami i mglistymi porankami. W Maroko na wybrzeżu Atlantyku najbardziej denerwująca jest poranna „bryza”, która w okresie letnim potrafi się utrzymywać nawet do godzin południowych. Mieszkając w hotelu, oddalonym od plaży o 50 m, nie sposób jest rozpocząć plażowanie wcześniej niż w południe, bo rankiem niebo jest zasnute mgłą, z której często opada na nas delikatna mżawka. Z tego też powodu hotelowe leżaki przy basenie i na plaży zapełniają się dopiero około godziny 12. Niewątpliwą atrakcją marokańskiego wybrzeża jest sam Ocean Atlantycki. Charakteryzuje się niezbyt wysoką temperaturą wody (latem maksymalnie 23°C), sporymi przypływami i odpływami oraz – to co najlepsze – falami, na których czasami można spotkać ćwiczących surferów.
Agadir to stosunkowo młode miasto z nowoczesną zabudową, 10-kilometrowym pasem piaszczystych plaż, rozciągających się od portu po ujście rzeki Wadi Sus, obsadzone licznymi hotelami. Ten od stuleci rybacki port późnym wieczorem 29 lutego 1960 roku nawiedziło tak potężne trzęsienie ziemi, że nie pozostał po nim żaden cały budynek. Życie wówczas straciło 15 tysięcy osób, a dach nad głową 20 tysięcy. Nowe miasto powstało z ruin od nowa. Obecny Agadir to też największy port przeładunkowy sardynek. Odławiane w oceanie trafiają nie tylko do restauracji i na lokalne stoły, ale także do Europy. Hiszpania kupuje je w dużych ilościach, a następnie przetworzone wysyła na cały świat, w tym także do Polski.
Miasto najlepiej widać z kazby, fortecy wybudowanej przez Portugalczyków na najwyższym obok miasta wzgórzu. Na tym samym wzgórzu, na wzór napisu Hollywood w Los Angeles, umieszczono widoczny z każdego miejsca w mieście napis w języku arabskim, składający się z trzech słów. Można je przetłumaczyć na język polski jako: Allah, Król, Ojczyzna. Napis na wzgórzu można zobaczyć także w nocy, gdyż odpowiednio podświetlony wygląda, jakby płonął.
Te trzy słowa stanowią też kwintesencję tego, co dla Marokańczyków ma najwyższą wartość. Jako kraj muzułmański na pierwszym miejscu stawia boga, a następnie króla, który w tym kraju ma największą władzę. Od 1999 roku krajem rządzi Muhammad VI z dynastii Alawitów. Objął tron po śmierci swego ojca Hassana II. Jego podobizny wiszą wszędzie: w wielu sklepach, warsztatach, no i oczywiście urzędach. Tradycją w Maroko jest, że kolejni królowie nadają swoim pierworodnym synom na przemian imiona Muhammad i Hassan, tak aby następni władcy mieli jedno z tych dwóch imion. Maroko nie zawsze było islamskie. Jako kraj głównie plemion berberyjskich kiedyś było pogańskie. Dopiero podboje Arabów w VIII wieku sprawiły, że zapanował w nim islam. Od tamtej pory do dziś w Maroko rządzą kolejne muzułmańskie dynastie. Początkowo władcami byli sułtanowie, a od 1956 królowie. Duży wpływ na przemiany i rozwój Maroka miał tzw. protektorat francuski. Traktat z 1912 roku podzielił Maroko pomiędzy Francję, której przypadła największa część kraju, a Hiszpanię. Francuzi dużo inwestowali w drogi, koleje, porty. Rozwijali rolnictwo, przemysł i kopalnie. Do dziś pozostałości ich obecności widać prawie wszędzie. Jeżdżąc drogami z liczną ilością rond zamiast klasycznych skrzyżowań, od razu można skojarzyć podobieństwo z komunikacją we Francji. Sieć licznych autostrad z poborem opłat, wzorowanych także na autostradach francuskich, możemy spotkać podróżując między głównymi miastami Maroka. Najdłuższa z nich A7 łączy miasta Casablanka, Marrakesz i Agadir. 44-letni protektorat francuski pozostawił też ślad w postaci języka francuskiego, którym to swobodnie posługuje się wielu Marokańczyków, a który oprócz arabskiego i berberyjskiego jest jednym z urzędowych języków marokańskich. Widać to na ulicach, gdzie niektóre nazwy mają aż trzy tłumaczenia, wśród których najbarwniejsze opisy są w języku berberyjskim (odmiana tamazigh) przypominającym nieco alfabet grecki.
Chcąc poznać ten ciekawy kraj, warto wybrać się do niektórych większych miast Maroka zwanych także przez Europejczyków miastami królewskimi. W każdym z nich spotkamy więc pałace królewskie, ale jeśli ktoś myśli, że będzie mógł je zwiedzić, to jest w wielkim błędzie. Pałace królewskie w Maroko są najbardziej strzeżonymi obiektami i żaden turysta nie ma do nich wstępu. Największy pałac, jednocześnie najbardziej strzeżony, znajduje się w stolicy Maroka – Rabacie. Na jego terenie jest także siedziba rządu oraz mieszkania dla krewnych panującego króla. Oprócz pałaców w Maroko, z których tylko niezamieszkałe przez obecnego króla można zwiedzać prawie w każdym mieście, spotkamy medinę, czyli starą część arabskich miast, najczęściej oddzieloną od nowej części miasta murem oraz wiele kazb. Kazby to fortece czy budowle obronne wznoszone w dawnych latach dla ochrony miasta, najczęściej na wzgórzach okalających je. Dziś służą zwiedzającym jako punkty widokowe, z których roztacza się niezapomniany widok na pobliskie miasto.